Kogo najbardziej lubicie, a kogo darzycie najmniejszą sympatią?
Moja ulubiona postać to zdecydowanie Ed. Zaraz po nich jest Meggie i Joel :).
Nie cierpię postaci Adama i jego żony, Evy. Najchętniej usunęłabym ich całkowicie z serialu.
A ja wprost przeciwnie. Najchętniej wybieram te odcinki, w których występuje Adam :D Najbardziej przypadli mi do gustu: Chris, za wspaniałe filozoficzne myśli, niesamowite pomysły i ogólnie styl postaci, którą stworzył jest jak dla mnie wielce ok. Fajny z niego facet i szkoda, że w realu nie spotyka się ludzi o takiej osobowości; Ed, jego po prostu nie można nie lubić. Dobroduszny, życzliwy, bezpośredni. Każdemu bym życzyła takiego kumpla. Marilyn za to, że swoim milczeniem potrafi powiedzieć więc, niż niejedna gaduła. Jest rozbrajająca. Adam za swoją dzikość i niezależność, a z drugiej strony wyrafinowanie, ukryte talenty (nie tylko kulinarne). Generalnie za dodawanie do serialu barw, szaleństwa i nuty zaskoczenia. A tak w ogóle, nie ma w serialu postaci, której bym nie lubiła, ale te które opisałam wybijają się na pierwszy plan :)
Chrisa też uwielbiam - niby zwykły gość, a ma niesamowitą wiedzę :). Resztę postaci darzę sympatią oprócz w/w. Adam i Eva, są jak dla mnie gburowaci, przewrażliwieni, chamscy - po prostu nie jestem w stanie ich lubić.
Chris i pozostali z Przystanku to wspaniałe postacie, dzięki którym stworzony jest niepowtarzalny błogi klimat egzystencji w miasteczku. Oglądam film z tęsknotą za takim miejscem na świecie. Doskonałe dialogi, niepowtarzalne zachowania i nietuzinkowe tematy poruszane w filmie. Jedyne takie matafizyczne rozmowy i monologi zachwycają swoją wyobraźnią, na przykład ten, kiedy Chris i Ed idą po moczarach do pani żurawiowej, o którą Ed martwi się, bo nie może znaleźć dla siebie pana żurawia...cytat: "Czujesz? co? Zimę, jeszcze jej nie ma, ale czuć że nadchodzi. Prawie mogę ją ugryźć, jakby była stalowym prętem.Można ją posmakować." ...i wiele, wiele innych wspaniałych myśli.
ja też najmniej lubię Maggie, jest taka ... nienaturalna. Za to uwielbiam Eda, Ruth-Anne, Joela i Marylin:D
o, nie tylko ja nie lubię Maggie? jest w niej coś irytującego
najbardziej zawsze lubiłam Eda i Chrisa (w Chrisie kochałam się za młodu :p)
nie martw się, ja kiedyś też :)
Joel także jest świetny - taki uparty i ma gdzieś często opinię innych, bo ona ma zawsze rację. Może dlatego tak go lubię, bo czasem przypomina mnie? :P
w Joelu kochała się moja mama :D i to nie za młodu ;)
on też był ok, ale jednak Chris... no cóż... Chris... <rozmarzona>
Ruth Anne bardzo lubię :) taka ciepła postać. Scena gdy tańczyła na własnym grobie w 3 sezonie razem z Edem :) cudowna.
Ja uważam, że ten serial uspokaja nasze skołatane serca i umysły, zmusza do refleksji, a przede wszystkim wyzwala w człowieku tyle pozytywnej energii, że typowanie "znienawidzonych" postaci jest trochę nie na miejscu. NIENAWIŚĆ to bardzo, bardzo brzydka i zła cecha, a takowa u sympatyków "Alaski" chyba nie występuje? :-)
Nienawiść to nie cecha, a uczucie (bardzo typowe dla ludzi), którego nie można oceniać wg skali dobry-zły, gdyż wtedy prowadziłoby to do zgubnych wniosków:
np.
Jeżeli miłość jest dobrą "cechą" to ludzie, którzy kochają Hitlera są dobrzy.
Jeżeli nienawiść jest złą "cechą" to ludzie, którzy nienawidzą Hitlera są źli.
Oczywiście przykład jest nieco przejaskrawiony, ale tylko po to, aby pokazać, że takie stopniowanie nie ma sensu.
Każdy ma prawo mieć swoje sympatie i antypatie, nawet w przypadku "Przystanku Alaska" ; ).
Pozdrawiam serdecznie : ).
to raczej na jednym biegunie flaishman, chris, maggie, ed po drugiej te wkur ale tez potrzebne typu maurice, shelly, holling, i ta dobijajaca indianka u doktorka. No i po srodku ta bardzo pozytywna pani ze sklepu ktora juz niestety nie zyje
Każdy z bohaterów coś wnosił do filmu..nie ma w tym filmie bohatera, którego bym nie lubiła. A jeśli chodzi o ulubionego to nie ma takiego..każdego wielbię, ponieważ każdy z nim ma w sobie coś magicznego..ech..szkoda, że ten film leci tylko raz w tygodniu na TVP seriale.
Nie przypadł mi do gustu 'Latający człowiek" i Mike Monroe. Nie potrafię jednak powiedzieć, dlaczego :) Jeśli chodzi o ulubioną postać, to zdecydowanie Chris (w początkowych sezonach, bo później zmieniał się, co nie do końca mi się spodobało). Poza tym każda postać wnosi coś do historii jaka rozgrywa się w Cicely. Każdy jest inny, niepowtarzalny, a przez to wyjątkowy.
Zgadzam się z Tobą całkowicie! Bardzo lubiłam te "złote myśli" Chrisa, wiele z nich chciałabym, sobie kiedyś zapisać :D. Nie wiem z kolei dlaczego tak wiele osób nie lubi Morrisa, tyle razy ubawiłam się dzięki tej postaci! Typowy amerykański megaloman pokazany w doskonały sposób. Tak samo Shelly - ja ją wprost uwielbiam, idiotka z niej, to fakt, ale miałam czasem wrażenie, że miała więcej oleju w głowie niż Joel, Maggie i Chris razem wzięci. Nie kalkulowała, nie myślała, nie kombinowała, tylko była sobą i kochała bez względu na to jak bardzo ludzie by się krzywili w jej stronę, ona po prostu i tak by tego nie pojęła :D. Serial wstrzelił się w moje upodobania i to bardzo. Szkoda mi tylko zmarnowania puenty. Przystanek Alaska, co jest chyba oczywiste, miał pokazać, że człowiek potrafi się zmienić, dokonać pewnego rodzaju przewartościowania, docenić przyjaźń i miłość, poświęcając swoje dotychczasowe myślenie o świecie, a nie to, że tak na prawdę nie przywiązujemy się do nikogo, zmiana na lepsze się nie opłaca i łatwiej jest tak na prawdę rzucić wszystko i żyć przeszłością niż trochę zaryzykować, poświęcić się by starać się o sympatię ludzi, którzy nas otaczają. Nie sądzę by takie miało być w zamyśle przesłanie serialu. Lubiłam Joela, zachowywał się momentami tragicznie ale czekałam z nadzieją na jego przemianę. Kiedy powiedział Meggie, że jest zmęczony tym ciągłym darciem kotów, poddaje i prosi ją o rękę - to była puenta - poddanie się, koniec walki i porzucenie dumy. Bardzo bym chciała pamiętać serial właśnie do tego momentu, jakby reszty nie było :).
Każda postać w tym serialu jest fantastyczna :) Niektórych aktorów oglądałem w innych filmach... no i cóż, nie byli najlepsi, a te role świetnie były do nich dopasowane - to pokazuje jak wiele zależy od reżysera
Najbardziej - Maggie - pewnie kocham się w niej skrycie do dzisiaj haha
Najmniej - Ed.
Najbardziej (w kolejności)---Marylin,Ruth-Ann,Chris, Maggie, Fleishman, Shelly, Ed.
Najmniej---Morris,Holling.
+ Maurice , Ed , Marilyn
- Maggie (ryj szczura, kombinatorka, latawica) Fleischman (nie lubie żydów, lata za Maggie jak ełnuch na posyłki) Holling (ma nie przyjemną twarz, zboczony stary cap) Shelly (upośledzona intelektualnie,głos i zachowanie małej dziewczynki)