Dla mojego (1978), lecz nie tylko mojego pokolenia-serial ten był zawsze poetycko-komiczno-wzruszającą odskocznią od szarej rzeczywistości.Końcowe monologi Chrisa często odbierały mowę mnie i moim rodzicom. A jakże czekało się na rozwój "wypadków" między doktorkiem a Maggie:)ehh..Ludzie masowo zapisywali się do spontanicznie utworzonych Klubów Miłośników Przystanku Alaska...-chcieli być razem w gronie podobnych "wrażliwców"..brakowało i brakuje nam do tej pory takiej knajpy w mieście jak Roslyn's Cafe, Chrisa O Poranku, ludzi otwartych i życzliwych, którzy akceptują "inność"...jeśli ktoś przymierza się do oglądania powtórek na tvn-gorąco polecam:)
mialam dziewiec lat jak to ogladalam.uksztaltowalo mnie to na cale zycie!!!nie wiedzialam, ze byly kluby, niewiele wtedy wiedzialam, ale jedno bylo pewne: moja milosc do kazdego bohatera tego serialu. przed kolejnymi odcinkami lecial wc- kwadrans, po serialu lalamido noca.byl piatek, a ja wolna od szkoly, moglam poswiecic sie mojej milosci:):) teraz mam okazje odnowic uczucia.tylko glupia godzine zapodali, bo z tego co pamietam, w 1993 puszczali tak ok 22. szczesliwa jestem i wszystko jakby takie sie milsze zrobilo, tak jak w miasteczku.