tytuł powinno się tłumaczyć albo w całości albo wcale. to co tu wyszło jest jakąś kpiną. jak tłumaczący nie zna angielskiego nie powinien się zabierać za tą prace.
Co do tłumaczenia masz rację, ale Polacy nigdy nie tłumaczą angielskich tytułów na polski tylko tworzą swoje alternatywne tytuły. Spojrzyj na jakikolwiek angielski tytuł, a potem na polski. Nawet dziecko z podstawówki by to dobrze przetłumaczyło ; p NIe wiem czemu ludzie nadal myślą, że oni te tytuły tłumaczą xd
No właśnie, czemu wymyślają polski odpowiednik, zamiast przetłumaczyć dany tytuł? W końcu jeśli dana produkcja nie jest autorstwa naszego kraju, to powinien być zachowany pierwowzór owej nazwy. Wie ktoś może na czym to dokładniej polega? Zżera mnie ciekawość :)
jak dla mnie to dlatego, że nie wszystko sie tłumaczy dosłownie bo po prostu nie naturalnie by to brzmiało np. w angielskim jest taki zwrot jak " in a heartbeat" co po polsku przetłumaczymy jako " w mgnieniu oka", a tłumacząc dosłownie "w uderzeniu serca". Jedno i drugie nawet po przetłumaczeniu i tak znaczy to samo czyli "tak szybko jak 1 uderzenie serca czy właśnie w mgnieniu oka", ale u Nas po Polsku się mówi wmgnieniu oka, a nie w uderzeniu serca :) I wiele tytułów mimo, że da się dosłownie przetłumaczyć to często sie tak zdarza, że akurat Polska nazwa jest właśnie taka bardziej naturalna w odniesieniu do tego jak My Polacy mówimy aniżeli jakby to miało być tylko i wyłącznie przetłumaczone.
In a heartbeat to akurat idiom, który tłumaczy się na polski w mgnieniu oka. I nie ma wtedy żadnego dysonansu w tłumaczeniu innymi słowami wyrażenia, które znaczenie ma to samo
Jest też w angielskim wyrażenie "rain cats and dogs", co tłumaczone dosłownie brzmi "pada kotami i psami" - i przetłumaczenie tego jako "leje jak z cebra" nie jest wybrykiem tłumacza, jak to ma miejsce przy polskich tytułach filmów, tylko właściwie rzecz biorąc, tłumaczeniem dosłownym - w sensie oddania znaczenia.
Oczywiście, taka jest moja teoria, nie znam nikogo kto "tłumaczy" tytuły, żeby mi powiedział jak naprawdę jest :DD
No ale, często też jest tak, że faktycznie dosłownie przetłumaczona nazwa byłaby też dobra. "12 lat jako niewolnik" jak dla mnie brzmi dobrze.
Ahh ten filmweb...Kiedy to oni się zorientują, że brakuje tu opcji "edytuj post" ?
Dla mnie idealne brzmialoby: "12 lat w niewoli", a jak sie ten od marketingu uparl, to moglby i byc sam "Zniewolony", a nie taki misz masz.
I zgadzam sie w stu procentach z autorem posta, w koncu, po tylu latach istnienia filmwebu powinna zaistniec opcja umozliwiajaca edycje wlasnych komentarzy ( zamiast przepraszac I sie poprawiac w kolejnym dodanym po pieciu minutach, godzinie, czy tam dwoch dniach). Edycje lub nawet usuwanie, niektore posty napisane przeze mnie przed laty nie reprezentuja niczego zgodnego z moimi dzisiejszymi pogladami. Niektorzy troche z wiekiem dojrzewaja. Ocene moga zmienic, ale juz komentarzy nie... Tyle ode mnie:)
Niestety to nie wina osób tłumaczących. To jakiś pan od marketingu czy inny tego typu wybiera ostateczną wersję tytułu. Tłumacze przedstawiają kilka wersji tytułu z czego on wybiera jedną., zazwyczaj taką, która przyiągnie widzów. Często nie musi mieć nic wspólnego z oryginalnym tytułem.
Przeczytałbyś moje wszystkie tu posty, albo chociaż pierwszy to tego komentarza byś nie napisał :))
_Zero_ ma rację. Zajmuję się tłumaczeniami audiowizualnymi i w przeciągu mojej całej kariery, nie zdazyło mi się, aby wykorzystano moje propozycje tłumaczonych tytułów. Za każdym razem słyszę stwierdzenie, że tytuły należą do ludzi zajmujących się marketingiem i promocją filmów. Badają rynek aby sprawdzić jakie słowa są "chwytliwe" dla danego kraju i używają je jako słów kluczowych do tytułów. Niestety, smutna prawda ale tak jest :(
Ile razy można powtarzać, to nie tłumacze są winni. Oni przedstawiają kilka wersji tytułu, po czym to ktoś inny wybiera ten właściwy! Jak zwykle obrywają ci co nie są winni...
Popracuj nad gramatyką oraz ortografią, zanim zaczniesz kogokolwiek poprawiać. Widywałem gorsze tytuły.
Połączenie polskiego tytułu z oryginalnym i potem wychodzi, że obejrzałem film "Zniewolony. Dwanaście jers e slejw". Ciężko wymówić :-)
-> Uwaga spoiler, ale z początku filmu ;)
Słowo "zniewolony" miało oddać sytuację, w której znalazł się bohater. Był wolny, został z-nie-wolony. Nie był niewolnikiem od urodzenia.
Tyle że - w ten sposób, tym tytułem - dystrybutor/marketingowcy poszli w wyższe rejestry niż autorzy filmu ;) Jakieś ambicje dopasowania tytułu do fabuły... (Po przeczytaniu postów wątku, współczuję tłumaczom. Robią dobrą robotę, a potem opadają ręce, że ich dobre propozycje lądują w koszu.)
Zgadzam się z Tobą, że zabieg niepotrzebny. A już w ogóle bez sensu podawanie obu tytułów jednocześnie, z kropką.
"12 lat jako niewolnik" czy też "Niewolnikiem 12 lat" itp. - co byłoby złego w takim tytule? Ani nie za długi, ani nie nieprawdziwy.